Lost myself and I am nowhere to be found,
Ta jesień, pochmurna, dżdżysta, wietrzna, niczym bogini,
zrzucająca z drzew liście, płacząca kroplami deszczu, przynosząca nieznane
letnią porą cienie. Ta jesień była tak podobna do jej samopoczucia, do tych
wszystkich myśli, nie potrafiących ułożyć się w jedną całość, do tych cieni,
podążających za nią krok w krok, do tej melancholii, która zdawała się już
nigdy jej nie opuścić. Ale wbrew pozorom ona lubiła jesień. Te spadające z
drzew, pełne różnorakich barw liście, krople deszczu tak melodyjnie bębniące o
parapety domów i te wieczory wypełnione aromatem kawy, kolejnymi
przewracającymi się stronami książek i tymi rozmyślaniami, których miała
ostatnio tak wiele. Być może to właśnie październik będzie tym miesiącem, w
którym poukłada sobie wszystko i pozbędzie się żalu oraz nienawiści. A bardzo
tego potrzebowała. Ilekroć myślała, widziała, że tego wszystkiego jest za dużo:
niedomówień, niepoukładanych spraw, smutkach, chwil zwątpienia. W pewnym
momencie, stojąc na krawędzi mostu, pomyślała, że może łatwiej byłoby skoczyć,
uwolnić się wreszcie i zapomnieć. Była
jakby zawieszona pomiędzy dwoma światami i wystarczyłby zrobić ten jeden krok w
przód, aby wszystko znikło. Ona jednak bała się, potrafiła jedynie stanąć po
środku i myśleć, jakby to było, gdyby poszła do przodu. Była z tych, których
marzą, a ich marzenia są ogromne, nieprzejednane, lecz gdy przyjdzie do ich
realizacji, odwraca się z lękiem i niepewnością, ciągle zastanawiając się
jednak, dlaczego nie potrafi z determinacją iść przed siebie. Nawet skoczyć nie
umiałaby. Wolała zostać tu, na krawędzi tego mostu, przynajmniej nikt jej nie
widzi. Wspięła się na metalową balustradę i usiadwszy na jej brzegu, poczuła
lekki strach. Wystarczyłby moment nieuwagi i znalazłaby się po drugiej stronie,
a nikt nie zauważyłby jej odejścia. Tak więc ledwie trzymająca się balustrady,
miała przemyśleć wszystko, nie mając zupełnie pojęcia, że ktoś, oprócz blado
wychylającego się za chmur księżyca ją jeszcze widzi.
Był tu znów, za każdym razem zastanawia wszy się nad powodem
kolejnej wizyty. Może to te wspomnienia wciąż się tlą w jego głowie, a żal
naprawdę nigdy nie odszedł. Zawsze
powtarzał, że jest tu po raz ostatni, a gdy powracał do Bydgoszczy nadchodziły wieczory pełne nostalgii i
kłębiących się w głowie myśli, wsiadał w samochód i po raz kolejny stawał na
tym moście. Zastawiała go jednak jedna rzecz: dlaczego, gdy znów tu jestem,
pada deszcz? Przecież tamtego dnia też tak było i mimo, że lipiec pokazywał swe
uroki, na dwudziestym piątym dniem tego miesiąca zwisły czarne chmury i nie
chodziło tylko o to, co się później stało. Lato było gorące, a momentami tak
upalne, że ludzie chroniąc się przed uporczywymi promieniami słońca, nie
wychodzili ze swoich domów. Nikt więc nie miał pojęcia skąd przyszło to
załamanie pogody, już z samego ranka przynoszące rzęsisty deszcz i wiatr, przed
którym aż trzeba było zatykać swoje uszy. Dziś znów padało. Czuł kilka zimnych
kropel na skroni, jednak nie założył kaptura i niczym w transie, kierował się
przed siebie. Nie był jednak sam. Im bardziej się zbliżał się, tym lepiej
dostrzegał kobiecą sylwetkę. Siedziała na krawędzi, ubrana w lekki błękitny
płaszczyk i sukienkę w kwiaty, z długimi
blond włosami opadającymi na ramiona. Kiedy tak patrzył na jej postać,
wspomnienia powróciły ze zdwojoną siłą. Być może Natalię też ktoś widział, a
mimo to, nie przejął się jej losem. Postanowił więc iść bliżej i odwlec
nieznaną mu jeszcze dziewczynę od tego, co zapewne chciała zrobić.
-Nie warto- usłyszała za sobą głos. Był taki troskliwy, ale
zarazem męski- Chyba, że jesteś doskonałą pływaczką i nie boisz się woda, a
zapewniam cię, że o tej porze roku jest lodowata.
-Skąd wiesz, co chcę zrobić- odparła, nie spoglądając nawet
w stronę mężczyzny- Ja po prostu chcę spróbować, jak to jest być na krawędzi,
zawieszonym między dwoma światami. Chodź, usiądź obok mnie i przekonaj się sam.
Nie wiedziawszy, jaka siła wówczas pchała go do przodu,
zrobił ten jeden krok i wszedł na szczebel metalowej balustrady, aby usiąść
obok tajemniczej dziewczyny. Nie czuł strachu, jedynie lekki dreszcz emocji.
Spojrzał w dół i ujrzał przeglądający się księżyc w tafli wody , był taki blady,
smutny, samotny. Przyglądał mu się jeszcze przez chwilę, jakby chciał uwierzyć,
że widzi tam siostrę i choć wiedział o irracjonalności swojego zachowania, nie
mógł powstrzymać emocji, tej tęsknoty i tych wszystkich wspomnień, z którymi
nie wiedział co zrobić. Miał duży żal do niej, chciał się ich pozbyć, ale
przecież tylko one mu zostały, nawet fotografii miał, głównie jeszcze z
dzieciństwa i dlatego to odbicie
księżyca zrobiło na nim tak ogromne wrażenie. Jest tutaj, pomyślał. Po raz
pierwszy odkąd odeszła, poczuł jej obecność. Być może mają racje niektórzy
ludzie mówiący, że po śmierci dusza jest nadal blisko tych, których kochała,
blisko ważnych sobie miejsc, blisko wszystkich śladów swojego życia. Tak
zagłębiony w swoich rozmyślaniach, nie zauważył, że od kilku chwil siedząca
obok dziewczyna uważnie mu się przygląda. Bacznie obserwowała jego twarz i
widziała ten smutek, w którym się pogrążył i chodź nie mogła dostrzec jego oczu,
wiedziała, że w życiu tego mężczyzny stało się coś, co już na zawsze odcisnęło
na nim piętno.
-Ten most- wezbrała się w końcu na odwagę- to nie jest dla
ciebie zwykłe miejsce, prawda?
On jedynie pokiwał głową i zagłębił się w swoich
wspomnieniach.
Było lato, sam środek zwykle upalnego lipca bardziej
przypominał jesień, aniżeli najbardziej słoneczny miesiąc w roku. Deszcz stale
bębnił o dachy i parapety, a ludzie pod parasolami szukali schronienia przed
zimnymi kroplami. W taką pogodę nikt nie myślał, aby swój namiar wolnego czasu
spędzić na zewnątrz. Ona jednak postanowiła się przejść. Być może już wtedy
miał wszystko zaplanowane. Zamiast delikatnej, zwiewnej sukienki, wyciągnęła z
szafy czarny płaszcz po kolana, najelegantszy, jaki posiadała. Przewiesiła go
przez poręcz fotelu, a sama usiadła przed lustrem. Zasiniałe, czerwone oczy
były śladem kilku nieprzespanych, spędzonych na łkaniu w poduszkę nocy. Dziś
już jednak nie miała na to siły, a jej oczy wydawały się być tak puste, jakby w
jej oczach nie było już żadnej łzy, ale choćby i iskierki nadziei również.
Usiała na krześle i złapawszy za kremową kosmetyczkę, zaczęła poszukiwać w niej
kilku rzeczy. Zaczęła od brązowych cieni, którymi przyozdobiła powieki, potem
zaś tuszem pogrubiła rzęsy, a końcowym efektem była ciemnoczerwona szminka,
którą przejechała po sinych ustach. Wreszcie mogła z dumą spojrzeć w lustro, nie
było już tej zapłakanej, przestraszonej dziewczyny, a zastąpiła ją piękna,
zdawałoby się pewna siebie kobieta.
Stał za uchylonymi drzwiami, nie mając odwagi, aby wejść do
środka. Próbował już tyle pomóc siostrze, lecz ona za każdym razem oddzielała
się murem, chowając wszystko najgłębiej, jak tylko potrafi. On jednak słyszał
jej łkanie po nocach, odkąd wrócił z Częstochowy po sezonie, powtarzało się to
samo. Pewnego razu nawet przybiegł do niej, aby zapytać co się stało i
pocieszyć. W zamian jednak otrzymał jedynie spojrzenie pełne pogardy. Wyszedł,
lecz nie przestało go obchodzić to, co się dzieje z siostrą, z jego małą,
ukochaną Natalią. Tak też było i tym razem, kiedy jedynie zza uchylonych drzwi
potrafił jedynie obserwować nagłą zmianę siostry, jakby bał się zapytać o
powód. Wezbrał się na odwagę dopiero wtedy, kiedy dziewczyna wyszła z pokoju, a
on nie zdążywszy uciec, stanął z nią twarzą w twarz.
-Wychodzisz gdzieś?- spytał, patrząc głęboko w jej oczy,
które dzisiejszego dnia wydawały się prawie puste.
-Ja… muszę się przejść-odparła, lekko zająknąwszy się.
Michał zaś zrobił krok w przód, aby nie mogła przejść i złapawszy siostrę za
dłoń, miał nadzieję na choć jedno słowo wyjaśnienia, jednak dziewczyna jedynie
uniosła wzrok do góry, zawieszając go gdzieś w przestrzeni, po czym wszeptała:
-Teraz już będzie lepiej.
Odetchnął z ulgą po tych słowach. Przepuścił siostrę,
pozwalając jej wyjść z domu, a sam powrócił do swojego pokoju. Do dziś nie mógł
zrozumieć, dlaczego wtedy tak łatwo jej uwierzył. Mógł biec, krzyczeć, błagań, lecz nieświadomy
jej zamiarów, opadł bezwładnie na łóżko i ciesząc się przemianą siostry, zasnął
spokojnie. Kiedy wstał następnego dnia, Natalii nie było w domu. Zmartwił się
widząc pusty pokój z zasłaną pościelą i rozrzuconymi na komodzie kosmetykami,
których użyła wczoraj do makijażu. Gdzie mogła pójść? Zapytał siebie i w tamtym
momencie zrozumiał, jak mało wie o swojej siostrze. Na myśl nie przyszła mu
żadna osoba, do której siostra mogła się udać. Natalia od dawna przyjaźniła się
z Martą, koleżanką z jednej ławki, ale ona jakiś czas temu wyjechała na stałe do
Warszawy, więc jedyny jego trop na pewno był fałszywy. Niestety, przeprowadzka
do Częstochowy sprawiła, że kontakty z siostrą straciły na swojej wartości.
Wprawdzie Natalia od czasu do czasu wspominała o jakimś Grześku, Winiarski
nawet nie miał pojęcia, jak ważną postacią był dla dziewczyny ów chłopak. Gdy tak zastanawiał się, gdzie mogła udać się siostra,
dostrzegł leżącą na biurku, białą kopertę, z napisem „Dla Michała”. Bez
zastanowienie chwycił ją i drżącymi dłońmi otworzył, aby wyciągnąć list.
Michał,
Nie mogłam inaczej, nie potrafiłam pogodzić się z tym
wszystkim. Tak bardzo pogubiłam się i nie potrafię odnaleźć tej radosnej,
dawnej siebie samej. To życie straciło
dla mnie sens. Grzegorz mnie zdradzał odkąd poznaliśmy się, prowadził podwójne
życie, a ja nic nie wiedziałam, żyłam w przekonaniu, że kocha tylko mnie.
Prawda była bolesna. Ale to nie wszystko, ja zaszłam w ciążę. On nie chciał
tego dziecka, ani mnie też, postanowił zacząć nowe życie z tamtą kobietą.
Miałam je wychować sama, dać mu tak wielką miłość, jaką tylko potrafię. Poszłam
do niego, aby ostatecznie się rozmówić. Trafiłam do szpitala, popchnął mnie na
ścianę, straciłam dziecko. Straciłam jedyną istotę, która trzymała mnie przy
życiu. Widzisz, nie mogłam inaczej. To wszystko zbyt boli…
Przeproś rodziców, powiedz, że mimo wszystko bardzo ich
kochałam.
Wybiegł z domu i sam nie wiedząc, gdzie się ma skierować,
znalazł się na jednej z bydgoskich ulic. Miał ochotę krzyczeć, błagać, modlić
się, aby jeszcze nie było za późno. Kiedy nieco ochłonął, powiadomił policję,
rodziców, znajomych, a sam zaczął jeździć bo mieście w nadziei, że być może gdzieś spotka swoją siostrę, porozmawia,
wesprze na duchu i zabierze do domu. Po kilku godzinach bezmyślnych wędrówek
wrócił do domu.
Jeszcze tego samego dnia, do drzwi zapukała policja z
tragiczną wiadomością: rankiem nurkowie wyłowili z Wisły ciało młodej kobiety.
Jedyny świadek twierdzi, że dziewczyna skoczyła z mostu tuż po północy.
Od tamtego wydarzenia Michał Winiarski nie zaznał spokoju.
-Moja siostra skoczyła z tego mostu- westchnął głośno, nie
odrywając wzroku od tafli wody-. Dokładnie stąd, gdzie siedzimy. Nigdy nie
potrafiłem jej wybaczyć, że w tamtym momencie pomyślała tylko o sobie. Napisała
mi w liście: za bardzo boli to wszystko. A czy pomyślała, jak mnie to boli? Czy
choć przez chwilę zastanowiła się nad tym, co inni czują? W życiu nie
pomyślałbym, że jest aż takim tchórzem i egoistą.
Musiał to wyrzucić, musiał się komuś zwierzyć, wyrzucić ten
żal, który nie dawał mu spokoju, choć doskonale wiedział, że do końca nigdy się
go nie wyzbędzie. Liczyła się jednak chwilowa ulga, dlatego dał upust swoim
emocjom i zwierzył się przed nieznajomą.
-Wiesz, chyba zbyt szybko wystawiasz wyroki. A poza tym,
wydaje mi się, że samobójstwo to nie lada odwaga, próba pokonania tego
wszystkiego, być może jednak zbyt drastyczna, ale każdy próbuje się oswobodzić,
pozbyć problemów. Spójrz, czy ty potrafiłbyś pożegnać wszystkich ludzi, których
znasz i odejść, nie wiedząc co jest po drugiej stronie. Twoja siostra musiała
mieć powód, aby tak postąpić, samobójstwa nie popełnia się dla kaprysu, a
tymczasem ty, twierdzisz, jakby tak było.
-Zrobiłbym wszystko, aby jej pomóc, ona mi jednak słowem nie
powiedziała. Widzisz więc, jak mnie potraktowała.
-Może nikt bliski mi nigdy nie zmarł, za wyjątkiem mojego
chomika, stwierdzisz więc, że nic nie rozumiem, ale czy nie lepiej zapamiętać
same te dobre chwile, a przecież pewno było ich wiele.
-Czasem żal jest silniejszy, ale nie mówmy już o mnie. To ja
chciałem tobie pomóc, więc teraz twoja kolej i nie mów, że nic się nie dzieje,
bo to trochę dziwne, widząc samotną dziewczynę, ubraną w letnią sukienkę i
cienki płaszczyk, siedzącą samotnie na krawędzi mostu, nieprawdaż?
-Lubisz „Aliena” Tsa? Nie wierzę w nic, bo chyba nie
potrafię. Nie marzę już, nie ma o czym marzyć, zgubiłem gdzieś prawdziwą radość
życia- zaczęła nucić po cichu, on również dołączył się. Bardzo lubił ten utwór
i choć był smutny, włączał go często, twierdząc, że to go w pewnym sensie
relaksuje. Już otwierał usta, kiedy blondynka przerwała.
-Tylko nie śpiewaj „już tylko ciebie mam”. Ty zaraz pewnie
odejdziesz, nie będę nawet epizodem w twoim życiu.
-Wcale nie muszę tego robić. Pod warunkiem, że powiesz mi
coś o sobie.
Dopiero po tych słowach dziewczyna odwróciła się w jego
kierunku, a Michał mógł wreszcie dostrzec szczegóły jej twarzy. Siedzieli
bowiem blisko siebie , że nawet mimo nocy, widział wszystko. Miał piękny
uśmiech, taki dziewczęcy, słodki. Ona
zaś dostrzegła jego niezwykłe oczy, były niebieskie, mimo smutku wypisanego na
twarzy pełne blasku i dobra. Wiedziała więc, że temu mężczyźnie może zaufać.
-Bo widzisz, upadki też bywają przyjemne. Ten moment zanim
rozbijesz się o kamienne dno, zanim zachłyśniesz się lodowatą wodą. Być może
właśnie dla tej chwili wolności, lotu warto skoczyć
-Chcesz postawić to wszystko ponad swoje życie? To już może
kup sobie jakiegoś jointa, zaiaraj się, efekty będą podobne, jeśli liczysz
tylko na chwilowy odjazd.
-Ale pod warunkiem, zaciągniesz się razem ze mną.
-Ja niestety słonko prowadzę bardzo zdrowy, sportowy tryb
życia, a teraz dość już tych dwóch światów- powiedział, po czym pomógł
dziewczynie stanąć bezpiecznie na moście.
Tej noc długo jeszcze rozmawiali, choć wskazówki
nieubłagalnie odmierzały każdą minutę, zdawali nie czuć upływającego czasu,
jakby na chwilę zapomnieli o całym świecie, liczył się tylko ten most, ta
rozmowa, te oczy i ten uśmiech. Skończyli dopiero wtedy, kiedy deszcz tak
doszczętnie zmoczył ich ubrania, że chłód jesiennej nocy aż odbierał im czucie.
-Lubię Bydgoszcz, jest pięknym miastem, ale brakuje mi tu czegoś.
Nie wiem, może znudziłam się tym miastem- powiedziała, kiedy siedziała w jego
samochodzie. Nie pozwolił jej wracać samej, tak więc przy dźwiękach muzyki przemierzali kolejne ulice
miasta- Co prawda Łódź jest szara i brudna, ale klimatyczna w tym wszystkim.
-Mieszkasz w Łodzi? Co za zbieg okoliczności,
bo ja w Bełchatowie. Ale masz racje, miasto ma niesamowity klimat, ja ma przykład lubię Biała Fabryka Geyera.
-To może odwiedzisz mnie następnym razem – zaśmiała się, nie
wierząc i tak, że kiedyś ponownie się spotkają.- Senatorska 15 przez 6, to
całkiem niedaleko.
-Wiesz, jest tylko jeden kłopot , nie wiem jak masz na imię.
-Laura- odparła z uśmiechem, powoli zamykając drzwi
samochodu, zostawiając za sobą wspaniały wieczór, tajemniczego wybawiciela, który choć zdawał się być jeszcze bardziej zagubiony, choć na moment pomógł jej się odnaleźć.
Nacisnął pedał gazu i odjechał. Dagmara pewno martwi się o niego, wyszedł bez żadnego słowa tuż po kolacji z jego rodzicami, nie zdążywszy nawet życzyć Oliwierowi dobrej nocy. Kątem oka spojrzał na zmniejszającą się postać blondynki i westchnął:
-Mam nadzieję, że poukładasz sobie wszystko Lauro- westchnął.
***
Wracam. Z opowiadaniem również wymyślonym kilka lat temu, ale poczułam potrzebę, aby je odświeżyć. Może dlatego, że jest to jedno z najbardziej osobistych opowiadań, jakie napisałam, a ja po raz kolejny się pogłubiłam.
Co do serce-pamiec-ma, to mam zamiar je dalej kontynuować, z tym, że postanowiłam zmienić bieg wydarzeń i muszę pisać praktycznie od nowa rozdziały.