Zaprosiła go do środka. Wszedł do skąpanego w półmroku
pokoju. Duże, przestronne wnętrze oświetlało jedynie blade światło nocnej
lampki stojące tuż przy łóżku. Rozejrzał się wokół siebie, nie mogąc dostrzec
szczegółów, ale to miejsce wydawało mu się niezwykłe, pełne tajemnic. W
powietrzu unosił się zapach kadzideł. To była wanilia. Jej słodki zapach
mieszał się ze smutkiem tego pomieszczenia, z tą nostalgią unoszącą się niemal
z każdego zakamarka. Podszedł do biurka,
stojącego tuż przy zasłoniętym w pół ciemną zasłoną oknem. Obok sterty notatek
leżała tam płyta The Doorsów. Ma dobry
gust, zupełnie, jak ja, pomyślał. Nie zdążył dostrzec więcej rzeczy, kiedy
do pokoju weszła Laura, a aromat kawy rozniósł się po pomieszczeniu. Mała,
czarna, taką jak uwielbiał.
-Dlaczego mi nie powiedziałeś kim jesteś? Nie wiesz nawet w jakim szoku byłam, widząc
cię w telewizji- powiedziała, kładąc filiżankę obok niego.
-Ty też mi zbyt dużo o sobie nie powiedziałaś- odparł,
uśmiechając się zawadiacko.
-Wystarczająco, abyś tutaj trafił. A teraz pokażę ci
piosenkę, którą ostatnio odkryłam.
Pointless sighs and lonley night...
Pointless sighs and lonley night...
Po tych słowach Laura przeszła na drugą stronę pokoju, aby
zapalić światło. Wtedy Michał ujrzał dalszą część tego tajemniczego pokoju. Stare
fotografie poprzewieszane na ścianach, gramofon, świeczniki, książki, masa
płyt. Każdy kto zobaczyłby ten pokuj, z pewnością pomyślałby, że jego
właścicielka musi być niezwykłą osobą. Winiarski nie miał co do tego
wątpliwości. Ta blondynka w czarnym swetrze do kolan była pełna pasji, dlatego
wciąż zastanawiał się, co sprawiło, że te oczy, które powinny emanować
światłością, niczym gwiazdy, były tak przygasłe. Nie chciał jednak pytać
wprost. Ktoś musiał ją bardzo skrzywdzić, skoro dopiero teraz, kiedy on siedzi
przy niej, zapala światło. Nie odzywała się nic, spoglądała na niego ukradkiem,
jakby bała się konfrontacji z jego wzrokiem. Właściwie to nawet nie znała celu
jego wizyty. On chyba do końca też nie. Przyjechał, bo coś ciągnęło go w tym
kierunku, nie potrafiąc dokładnie określić czym to jest. Rozejrzał się więc
jeszcze raz wokół siebie, zastanawiając się, jak zacząć rozmowę.
-Właściwie, to po co masz tyle takich dziwnych książek?-
spytał, kiedy tylko rzuciły mu się tytuły pozycji umieszczonych na sąsiednim
regale. Technika spawalnicza w praktyce
Poradnik inżyniera, czy Druty ze
stali i stopów specjalnych. Wytwarzanie, przetwarzanie i zastosowanie nie
umknęły jego uwadze.
-Studiuję na politechnice Łódzkiej Mechanikę i budowę
maszyn.
-Przepraszam, ale na przyszłą panią inżynier to ty nie
wyglądasz
-Cóż, dwa razy próbowałam się dostać do łódzkiej filmówki i
dwa razy odprawiano mnie z kwitkiem, więc zmieniłam branżę. Może dorobię się,
jako przyszła pani inżynier, a potem poszukam jakiejś innej, prywatnej szkoły,
może będzie się łatwiej dostać.
-Słuchasz Doorsów i rocka z lat 80- tych, masz mnóstwo
antyków, czytasz Stachurę, a do tego pewnie nocami wkuwasz matmę. Coraz
bardziej przekonuję się, że do normalnych z pewnością nie należysz.
-Ha, nie odkryłeś żadnej nowości, panie Winiarski. Ja to
wiem już od dawna, ale pomyliłeś się w jednej kwestii, nie siedzę w nocy nad zadaniami,
to naprawdę mało klimatyczny czas na robienie całek, nie marnuję go na coś tak
przyziemnego, jak ten matematyka
-Brawo, co za otwartość! Robisz postępy, a więc, żeby nie
zatracić tego, co już udało nam się osiągnąć, powiedz lepiej, jak się czujesz?
Ona jedynie wzruszyła ramionami i podeszła do okna.
Spojrzała gdzieś przed siebie, zawieszając wzrok na jednej z ulicznych latarni.
Nie chciała mu nic mówić, nie chciała obciążać swoim cierpienie prawie obcego
mężczyzny. Michał zaś stanął obok niej i w milczeniu położył swoją dłoń na jej
ramionach, obejmując ją w przyjacielskim uścisku. Przymknęła powieki, a jej
serce zaczęło mocniej bić. W tym właśnie momencie poczuła, jak bardzo zazdrości
jego żonie. Ta kobieta, u której boku codziennie rano się budzi, musi być
niezwykłą szczęściarą, mając przy sobie mężczyznę o niezwykłych oczach i
zapierającym dech w piersiach uśmiechu, a przede wszystkim dobrego człowieka,
skorego do pomocy każdemu. Uśmiechnęła się lekko, jednocześnie przymykając
powieki. Był tutaj dla niej. Tylko na jej wyłączność siedział w tym momencie w
tym wypełnionym mrokiem pokoju. Słuchał muzyki, rozmawiał o filmach, uśmiechał
się i ofiarował swe serce na dłoni. Chciał podarować jej swą przyjaźń, otoczyć
opieką, lecz ona cały czas się zastanawiała, czy powinna tę pomoc przyjmować. Tego
wieczoru po raz kolejny zawahała się nad przyjęciem jego pomocy. Być może
lepiej byłoby, gdyby nie przyjeżdżał tutaj, gdyby ich pierwsze spotkanie byłoby
zarazem ostatnim. Uniosła lekko brwi i kątem oka spojrzała na jego twarz.
Uśmiechał się nieznacznie, lekko zamyślony, wpatrzony w rok za oknem. Trwali
jeszcze kilka chwil w ty uścisku, aż w końcu wezbrała się na odwagę:
-Michał- zwróciła się w jego kierunku. Mężczyzna jakby
ocknąwszy się, wypuścił dziewczynę ze swych ramion i oparłszy się o parapet,
zaczął słuchać, co ma do powiedzenia.- Nie zadręczaj się. Masz swoje życie, nie
przejmuj się mną tylko dlatego, że być może przypominam ci twoją zmarła
siostrę, bo to nie tędy droga. Nie możesz przecież być odpowiedzialny za każdą
napotkaną osobna swojej drodze, którą trapią problemy i nieszczęścia. Chyba,
że…- w tym momencie przerwała, aby spojrzeć na mężczyznę. Jego oczy, które
przed chwilą były pełne blasku, patrzyły na nią tym razem ze smutkiem, a ona
wiedziała, że każde wspomnienie Natalii przynosi mu ból. Mimo to kontynuowała:-
Chyba, że szukasz odkupienia.
Zaskoczyły go te słowa. Uniósł do góry brwi, zastanawiając
się nad odpowiedzią. Sam do końca nie był pewien, co go skłoniło do przyjazdu
tutaj, a owa tajemnicza siła, była z pewnością zbyt błahym wytłumaczeniem.
Przez moment, wtedy na moście, wydawała się być tak podobna do zmarłej siostry,
lecz im dłużej na nią patrzył, tym bardziej umacniał się w przekonaniu, jak
obie dziewczyny się różnią. W głowie miał wciąż twarz Natalii, tej zawsze
uśmiechniętej, pełnej życia i radości istoty, jaką była jeszcze przed tragedią,
która wydarzyła się w jej życiu. Laura była pełna tego smutku, aż miał
wrażenie, że on od zawsze był jej częścią. Miał rację, choć wówczas tak mało o
niej wiedział. Ale mimo wszystko, polubił ją taką: zamyśloną, melancholijną,
cytującą Stachurę, nucącą pod nosem przygnębiające piosenki., choć nie przestawał
myśleć o tym, aby w końcu zaczęła się częściej uśmiechać.
-Nie Lauro, to nie jest tak- odparł, starając się nawiązać
kontakt wzrokowy.- Być może przez moment miałem pragnienie zbawiania świata,
nawracania wszystkich niedoszłych
samobójców, ale ja cię naprawdę polubiłem. Polubiłem tę twoją zagatkowość,
polubiłem te twoje dziwne, nieco filozoficzne teksty, których nie rozumiem.
Tak, jak wtedy na moście powiedział mi, że upadki też mogą być przyjemne i choć
być może nie do końca podzielam twoje zdanie, to czekam aż znowu powiesz coś
równie dziwacznego, a ja będę się potem zastanawiał, co mi chciałaś przekazać.
-Dalej nie chcesz zajarać ze mną tej trawy.
Ten wieczór minął szybko. Nie zdążyli nawet spostrzec, kiedy
wielki, ścienny zegar, kupiony w którymś sklepie ze starociami i starannie odnowiony,
wskazał godzinę dwudziestą drugą. Musiał się zbierać, do Bełchatowa ma trochę
drogi, a jeśli nie trafi na korki przy wylotówce, w domu z pewnością będzie przed
dwudziestą trzecią. Dagmara będzie na niego czekać, obiecała to, kiedy
poinformował ją o późnym powrocie. Zastanawiał się jednak, czy powie jej
prawdę. W końcu nie robi nic złego. Nikt, oprócz jego żony nie wiedział, jak
wciąż mocno cierpi po stracie Natalii. Ona to zrozumie, powinna zrozumieć.
Wstał ze swojego miejsca, chwycił jedną z leżących w stosie notatek na biurku,
oraz długopis i szybkim ruchem dłoni, zapisał swój numer telefonu.
-Wyjeżdżam teraz, nie będzie mnie klika tygodni, ale chcę,
żebyś wiedziała, że możesz zadzwonić o każdej porze dnia i nocy, jeśli tylko
będziesz potrzebowała rozmowy.
-Michał, naprawdę nie chcę, żebyś się tak mną przejmował,
szczególnie kiedy cię czeka tak ważny turniej.
-Och, nie pieprz, tylko dzwoń- odparł zniecierpliwiony i
zarzucając na plecy ciemną kurtkę, skierował się do drzwi. I choć z Laurą czas
mijał mu przyjemnie, musiał wrócić tam, gdzie jego miejsce. Kątem oka jeszcze
raz spojrzał na dziewczynę; uśmiechała się, po raz kolejny dzisiejszego dnia
jej twarz wyraziła radość i to z jego powodu. Wiedział jednak, że na tym nie
zakończy, że chce ją zobaczy ć jeszcze raz, chce usłyszeć jej śmiech, chce
odkryć choć jeden zakamarek jej duszy, ale jednocześnie będąc świadom, jak
wielką wartość ma rodzina. To Dagmara i Oliwier są dla niego najważniejsi, a
pomoc Laurze nie naruszy tego w żaden sposób.
***
To jest chyba najgorszy rozdział, jaki kiedykolwiek napisałam.. Miało być magicznie, a wyszła jedna wielka klapa. Wracam! Tak, to już pewne. Nauka wyssała ze mnie całą energię i chęć do jakiegokolwiek myślenia, ale potem na szczęście wyjechałam sobie i podładowałam akumulatory.