piątek, 18 stycznia 2013

River of sorrow


  
 < Antony&Johnson- River of Sorrow>
    
     Miał dwadzieścia osiem lat, żonę, pięcioletniego synka i ten blask w oczach, którego ani przez chwilę nie utracił. Nazwisko Winiarski z pewnością obiło się jej o uszy, pamiętała z resztą jeszcze kilka obejrzanych przypadkiem meczy podczas mistrzostw świata, ale nigdy nie pomyślałaby, że to właśnie mężczyzna z mostu będzie tym, w którym niegdyś podkochiwały się jej koleżanki. Tamtego wieczora wydawał się być tak idealny, tajemniczy a zarazem przyciągający, jakby był nierzeczywisty. Zastanawiała się nawet, czy tamto spotkanie zdarzyło się naprawdę, a może to jedynie wyobraźnia przywołała postać bruneta, widząc samotność dziewczyny. Głośno westchnęła i choć od pamiętnego spotkania minął tydzień, dalej o nim myślała. Na początku sądziła, że odłoży to gdzieś niebawem w pamięci, ale nie potrafiła tego zrobić. Nie chciała. Jednak teraz już wiedziała, że prawdopodobnie nigdy się nie spotkają. On ma swoje życie, szczęśliwe życie i niech się tego trzyma. Nie potrzebna mu niestabilna emocjonalnie, stale popadająca w ponure nastroje dziewczyna.

     Nazajutrz Michał stał na balkonie swojego bełchatowskiego domu na obrzeżach miasta, wpatrując się w co dopiero wschodzące słońce. Powietrze było zimne, momentami aż drażniło jego płuca. Nie miał zamiaru jednak wejść do środka. Dagmara pojechała odwieźć Oliwiera do przedszkola, on zaś korzystając jeszcze z chwili wolnego przed treningiem chciał pomyśleć w spokoju. Nie zapomniał jej. Nie zapomniał tej ślicznej blondynki, którą być może uratował przed targnięciem się na swoje życie. Podczas tego tygodnia myślał o niej, o tym jak się czuje i czy układa sobie powoli swoje życie, odnajdując prawidłową ścieżkę, a przede wszystkim, że nie wróciła już na ten most. Bardzo pragnąłby tego, aby nawet nie pomyślała o tym przeklętym miejscu, które zabrało już tyle istnień. Natalia nie była pierwszą, ani ostatnią, która skoczyła. Jeszcze przed jej śmiercią słyszał, jak wielu ludzi wybierało sobie właśnie most na miejsce swojego ostatecznego pożegnania z życiem, ale nigdy nie spodziewał się, że to w tak bolesny sposób dosięgnie jego, zabierze mu kochaną osobę i sprawi, że jego życie już nigdy nie będzie takie, jak kiedyś. Zawsze pozostaje to ukucie żalu, te wieczory pełne wspomnień i ta tęsknota. Choć Michał ułożył sobie życie, był szczęśliwy z Dagmarą, mieli wspaniałego, pełnego energii i radości synka, owe wydarzenia pozostawiły piętno na jego życiu. Zastanawiał się, dlaczego ludzie to robią, dlaczego nie szanują swojego życia, a przede wszystkim dlaczego podejmują ten ostatni krok, nie myśląc, o tych którzy zostają. Być może gdyby Natalia wiedziała, jak długo będzie cierpiał po jej stracie, nigdy nie skoczyłaby z mostu. Tak naprawdę nigdy nie wybaczył jej, że nie otworzyła się przed nim, nie zwierzyła się, tylko sama postanowiła rozwiązać swoje problemy w najgorszy możliwy sposób. Nie wybaczył jej, ale też i sobie. Michał Winiarski był jednak uważany za niezwykle silnego człowieka. Na boisku walczył o każdą piłkę, nie szczędził swojego zdrowia, zostawił go tam tak wiele, a przede wszystkim tak uparcie dążył do celu. Nikt poza jego żoną nie wiedział, jak wielkie piętno odcisnęła na nim śmierć jego siostry i choć większość znajomych wiedziała o tragedii z przed siedmiu laty, Michał wydawał się być z tym całkowicie pogodzony. On jednak pamiętał wszystko dokładnie, jakby to było wczoraj. Ten lipiec, ten przeklęty deszcz, a przede wszystkim jej oczy pełne smutku i żalu. Gdyby wtedy ją zatrzymał… W tym momencie znów przypomniała mu się Laura. Pomyślał, że to spotkanie z nią było w pewnym sensie odkupieniem. Siostrze nie potrafił pomóc, a więc może przynajmniej dla niej zrobi coś dobrego.
Senatorska 16, przez 6, powtórzył w myślach adres i wiedział już, że po dzisiejszym treningu wróci nieco później, niż zazwyczaj.

    Trening skończył się pół godziny temu, więc Michał siedział już w swoim samochodzie, jednak nie jechał w stronę swojego domu, a podążał w zupełnie innym kierunku. Musiał to zrobić. Być może do końca nie wiedział czemu, jednak to było silniejsze od niego. Momentami wydawało mu się, że to w pewnym sensie jego misja, jego powinność. Los złączył ich historię, a on wiedział, że nie tak łatwo będzie mu zapomnieć o tej blondynce, o jej uśmiechu i ukrytej gdzieś iskierki radości, którą chciał rozniecić. To nie było żadne zauroczenie, ani miłość od pierwszego wejrzenia, Michał miał Dagmarę i niczego nie był tak pewien, jak wierności tej kobiecie. Jednak między nim a Laurą stworzyła się specyficzna więź i choć nie wiedział, czy ona czuje to samo, on nie mógł przestać o niej myśleć, martwić się. I właśnie ta owa specyficzna więź dziś gnała go przed siebie.

   W tym czasie kiedy Michał kierował się w stronę Łodzi, Dagmara odczytała jego wiadomość o późniejszym powrocie. Wzruszyła ramionami i pomyślała, że to pewno kolejne wywiady, albo programy telewizyjne zatrzymały dłużej jej męża. Cóż, tak wyglądało właśnie życie ze sportowcem, ale nie narzekała, choć początki były trudne. Kiedy poznała Michała, uchodził za kobieciarza i łamacza damskich serc. Był gwiazdą szkoły w Spale i wszystkie dziewczyny z okolic się w nim podkochiwały. Jej również przypadł do gustu ten brunet o niezwykłej barwie oczu, lecz zanim zostali parą Michał przeżył kilka burzliwych romansów i przygód. Zmienił się jednak i choć siatkówka nadal pozostała jego największą pasją, zaczął poważniej traktować życie. Oczywiście jak to Winiar, nie raz już zapomniał, o której godzinie ma mecz, zawieruszył gdzieś koszulkę reprezentacyjną, zostawił torbę w hotelu, odkąd założył rodzinę, to ona przesłoniła mu wszystko. Dagmara spojrzała na bawiącego się w salonie Oliwiera. Drobny chłopiec o dłuższych blond włosach jeździł samochodem po podłodze, głośno śmiejąc się przy tym. Pamiętała, jak bardzo obawiała się tej ciąży. Nie wiedziała, czy na Michała może liczyć. Bała się, że ten uzna dziecko, jako przeszkodę w karierze i ją zostawi. On jednak niezwykle ucieszył się z tej wiadomości i choć również mocno obawiał się, że nie sprawdzi się w roli ojca, od tamtej pory wiedział, że żyje już nie tylko dla siebie.
-Mamo, a wiesz że tata wczoraj obiecał mnie wziąć do klubu i nauczyć grać- podbiegł do niej drobny chłopiec..
-Na pewno nauczy cię wszystkiego skarbie- odparła tuląc go do siebie.
-Tak, chcę być taki, jak on.

   -Laura, idziesz się najebać z chłopakami z infy?- do pokoju blondynki weszła Agata, ubrana w ciemną, obcisłą sukienkę.
-Chyba nie mam ochoty nigdzie dziś wychodzić- odparła, nie podnosząc się ze swojego łóżka.
-Tak, od miesiąca nie masz. Zamiast cieszyć się wolnością, że w końcu pozbyłaś się  tego twojego artysty od siedmiu boleści chcesz siedzieć sama. Zbieraj się, chłopcy się na pewno ucieszą.
-Jest dopiero osiemnasta, może później do was dołączę.
   Nie miała jednak najmniejszego zamiaru opuścić swojego pokoju i choć przykro było jej okłamać swoją przyjaciółkę, powiedziała tak, aby Agata zostawiła ją w spokoju, a ona najchętniej przeleżałaby kolejny wieczór w łóżku. Brakowało jej siły. Zawalała studia, pokazując się rzadko na zajęciach, zaniedbywała kontakty ze znajomymi, przestała pisać. Jedyne, co potrafiła robić, to zamykać się w pokoju i słuchając smutnych piosenek, ocierać pojedyncze łzy. Była u lekarza, rodzice ją do tego zmusili, kiedy była w Bydgoszczy, dostała silniejsze leki i usłyszała, że to może być kolejny nawrót depresji. Pół roku była wolna…
River of sorrow

    Rozejrzała się wokół siebie. Otaczały ją niezwykle kolorowe ściany, Pamiętała, jak malowała je wraz z Danielem, jaka wtedy była szczęśliwa i jak głośno się śmiała. Tak, to były najpiękniejsze dni, podczas których czuła, że naprawdę żyje. Nawet jej choroba wydawała się być jedynie złudzeniem. Niemożność bycia szczęśliwym, to wydawało się być aż nierealne, skoro miała przy sobie wspaniałego mężczyznę, z którym łączyła ją tyle marzeń. Planowali kręcić filmy, on miał być reżyserem, ona pisać scenariusze i zaczęli realizować ten cel, kiedy on okazał się zupełnie innym człowiekiem, aniżeli się to jej wydawało. Zabrał wszystko: siebie, marzenia i ten scenariusz, który pisała z takim natchnieniem i pasją. Daniel dziś zbiera pochwały za jej prace, spełnia marzenia, ona zaś siedzi sama pośród czterech ścian, nie mając nawet siły walczyć o swoje. Po kryjomu jedynie ociera łzy, rozmyślając nad niespełnionymi marzeniami, nad złudną nadzieją i nad tym, co zrobić ze swoim życiem.

Can return the love than was stolen

   W Łodzi był tuż po zmierzchu. Lubił to miasto i choć wszyscy mówili o nim, jako o szarym, brudnym miejscu. Jemu zaś ten klimat odpowiadał. Często przyjeżdżał tutaj w wolne dni, aby przespacerować się po tych ulicach, poznać nowe miejsca. Niestety, Dagmara nie podzielała jego pasji. Ona tęskniła za Włochami, za słońcem, jeziorem Gardo, wstrzeliwującymi w niebo górami, kawiarniami w Trydencie i tą całą włoską spontanicznością. Spędzili tam trzy wspaniałe lata, jednak Michał nigdy nie chciał zostać tam na stałe i gdy tylko nadarzyła się okazja, rozwiązał swój kontakt i przeniósł się do Bełchatowa. Łódź stała się więc jego odskocznią, miejscem, gdzie w każdej chwili może wyskoczyć. Ostatnio był tutaj z Wlazłym; razem robili zdjęcia w starej, opuszczonej fabryce. Weszli tam przez wybitą szybę w oknie. Niestety, mimo, że budynek był nie używany, wciąż miał sprawny system alarmowy. Przyjechała policja i na ich szczęście funkcjonariusze rozpoznali w nich słynnych siatkarzy, inaczej ta sprawa nie skończyłaby się pewnie na wspólnym zdjęciu i rozdaniu autografów. Michał uśmiechnął się wspominając tamto wydarzenie. Spojrzał na numer kamienicy i spostrzegł, że jest już na miejscu. Drzwi były lekko uchylone, więc wszedł do środka. Zapaliwszy światło, ujrzał wąskie schody i ogromne okno. Ściany były lekko odrapane i przybrudzone, ale jego w pewnym sensie zawsze fascynowały takie widoki. Skierował się w górę i po przejściu dwóch pięter, znalazł się u celu. Nacisnął dzwonek i oparłszy się o ścianę, czekał w nadziei, że dobrze zapamiętał adres i zaraz drzwi otworzy mu Laura.

   Usłyszawszy dzwonek do drzwi nie ruszyła się z miejsca, będąc pewna, że to Agacie nie chce się szukać kluczy w torbie, już nie raz przecież tak robiła. Nakryła się jeszcze bardziej kocem i nie mając zamiaru otworzyć, przytuliła głowę do poduszki. Kiedy zadzwonił po raz kolejny, zdenerwowana zrzuciła z siebie koc i po chwili znalazła się przy drzwiach. Gwałtownym ruchem przekręciła zamek i chwyciła za klamkę i już miała krzyczeć, kiedy ujrzała stojącego kilka kroków dalej mężczyznę, który przywitał ją uśmiechem. Nie mogła uwierzyć. Jeszcze zaledwie kilka godzin temu myślała o nim, o tym przypadkowym i jedynym w życiu spotkaniu, a dziś Michał stał u jej drzwi. W tym momencie wydał jej się być jeszcze bardziej niezwykły i pociągający. Ciemne włosy zaczesane na bok, lekko opadały na jego czoło, a kilkudniowy zarost dodawał mu jeszcze bardziej męskości. Najważniejsze były jednak jego oczy, znów te błękitne tęczówki patrzyły na nią z taką troską.
-Co u ciebie Lauro?- zapytał przechodząc bez zaproszenia przez drzwi. Była taka, jaką ją zapamiętał, a właściwie to wyobrażał. Szczupła blondynka o śniadej cerze, ubrana w zwiewną sukienkę, o pełnych strachu i smutku oczach.
-Zimno, wietrznie, ponuro- westchnęła po chwili milczenia, zamykając drzwi za niespodziewanym gościem.- Nie boisz się, że i tobie udzieli się mój chłód?
-Myślę, że dobra kawa będzie na to najlepszym rozwiązaniem.

***
Wreszcie znalazłam czas, aby dodać ten rozdział, choć napisany był już dawno temu. Wiem, że nudny szczególnie z początku, ale jak widzicie, teraz się będzie o wiele więcej działo. Postaram się dodać niebawem, choć widząc mój plan na następny tydzień, nie wiem, czy to się uda. Czasami naprawdę mam dość i tęsknię za wolnymi wieczorami, kiedy bez żadnych wyrzutów sumienia mogłam usiąść przed komputerem i pisać, zapełniać kartkę tym, wytworzy moja wyobraźnia. Tak, zdecydowanie brakuje mi tego...
Kończę już to narzekanie. Trzymajcie za mnie kciuki, przydadzą się.

niedziela, 6 stycznia 2013

Hello darkness, my old friend.


   
    Wskazówki zegara już dawno przekroczyły północ, a on wciąż nie spał. Oparty o drewniany parapet, pogrążony w swoich rozmyślaniach, wpatrywał się bezmyślnie w oświetloną bladym światłem latarni ulicę i jedynie chłód dochodzący zza szyby, trzymał go na granicy realnego świata. On wciąż tam był, na tym moście, którego z całego serca nienawidził, a mimo wszystko nie jeździć tam, nie myśleć o tym wszystkim. Tego wieczoru, a właściwie nocy oprócz Natalii w jego umyśle była jeszcze jedna osoba: Laura. Nie znał jej, a mimo to los w pewnym sensie związał ich historie. Ona zagubiona, poszukująca siebie młoda dziewczyna, on wciąż dźwigający ciężar przeszłości. Przez  moment nawet zastanawiał się, czy to wszystko aby na pewno, wydarzyło się w rzeczywistości, czy może to tylko jego wyobraźnia spłatała mu figla. Przemoczona blondynka w zwiewnej sukience, siedząca samotnie na moście. Naprawdę myślał, że chce skoczyć. Chciał jej pomóc, odwieźć ją od tego niechybnego zamiaru. Zbyt dobrze bowiem wiedział, co znaczy stracić bliską osobę w taki właśnie sposób i gdyby mógł innym oszczędzić takiego cierpienia, nie zawahałby się, aby to uczynić. Być może ona też ma bliskich, którzy mocno kochają, choć nie ukazują tego. Tak, jak i on Natalii. Była jego jedyną siostrzyczką,  jego skarbem, a mimo tego ich drogi w pewnym momencie zaczęły się rozchodzić i to Michał był głównym winnym, a właściwie to siatkówka. To ona pchnęła go niemal na drugi koniec Polski, kiedy to z dnia na dzień oznajmił o podpisaniu kontraktu z Częstochową. Obiecywał odwiedzać dom tak często, jak to tylko możliwe, a pojawił się tam dopiero w lipcu, na wakacje. Rodzice zawsze byli gdzieś zabiegani, nie mieli czasu dla dzieci, dlatego został jej tylko Michał i to on, jako starszy brat, powinien się nią opiekować, a nie zrobił tego. Nie był z nią w tym najważniejszym momencie. Laura tak bardzo przypominała mu Natalię i choć różnił ich kolor włosów i oczu, nie mógł się oprzeć wrażeniu, że widzi w niej w pewnym sensie swoją siostrę. Była zagubiona, nieszczęśliwa, nie potrafiąca poradzić sobie ze swoim życiem i choć zarzekła się, że nie chce skoczyć, widział smutek na jej twarzy. Laura miała z pewnością rację, twierdząc, że trzeba wyrzucić z siebie żal i zacząć wspominać same dobre chwile. Tylko, że on od siedmiu lat nie potrafi tego zrobić. Myśli wciąż kłębiły się w jego głowie, przeszłość powracała, a twarz zmarłej siostry nawet w snach nie dawała mu spokoju. Żal mieszał się w wyrzutami sumienia, a on zamiast wspominać ją jako tę radosną dziewczynę, którą była wcześniej, wciąż miał w głowie tamten dzień.
-Michał, znów tam byłeś?- usłyszał za sobą głos żony. Tylko ona wiedziała, co tak naprawdę dzieje się w głowie mężczyzny. Przyjaciele myśleli, że już dawno pogodził się ze śmiercią siostry, lecz to jedynie Dagmarze potrafił powiedzieć, jak bardzo go to wszystko boli.
-Przepraszam cię, ale to jest silniejsze ode mnie- wyszeptawszy te słowa, obrócił się w kierunku kobiety.- Nie potrafię nie myśleć, nie pamiętać.
-Michał, ale nikt ci tego nie nakazuje. Po prostu nie mogę patrzeć, jak od siedmiu lat się męczysz, jeździsz tam za każdym razem, kiedy jesteśmy w Bydgoszczy, a ja nie potrafię ci pomóc. Powiedz, co mam zrobić, aby ci choć trochę ulżyć?
-Dagmara,  to ze mną jest coś nie tak, nie zadręczaj się- po tych słowach poczuł, jak obejmuje go w pasie i mimowolnie się uśmiechnąwszy, odwzajemnił ten uścisk. Stali tak jeszcze przez chwilę, wtuleni w siebie, zapatrzeni w mrok za oknem. Michał od dawna wiedział, jak wielki ma skarb przy sobie: wspaniałą kobietę, która jest z nim na dobre i na złe.


    Nie spała, choć już kilka godzin temu okryła się ciepłą pościelą, sen nie przychodził, a jutro powinna wstać, spakować walizkę i wrócić do Łodzi. Do miasta wielkich nadziei i niespełnionych marzeń. Kiedy wprowadzała się tam po maturze, była pełna wiary we własne możliwości, pragnienia i przede wszystkim w ludzi. Miało być inaczej, lepiej, wreszcie miała robić to, czego tak bardzo chce, bez względu na to, co powiedzą inni ludzie. Już na samym początku nie wyszło. Mimo wszystko wciąż miała siłę i wiarę, że kiedyś się uda, w końcu przezwycięży swoje lęki, przezwycięży siebie. Wiedziała bowiem, że jej o wiele trudniej będzie być szczęśliwą. Ludzie się z tym rodzą. Niektórzy mają chore serca, nerki, ona ma chorą duszę. Pierwsze symptomy zaburzeń zostały więc zbagatelizowane. To pewno nic strasznego, jej samopoczucie polepszy się, kiedy pozna nowych ludzi, otworzy się na świat. Zawsze była samotniczką, kochała poezję, książki i muzykę, ale mimo wszystko ludzie ją lubili za inteligencję i chęć niesienia pomocy, a co najważniejsze, ciekawiła ich. Dużo ludzi zastanawiało się, co kryje ta blondwłosa dziewczyna o delikatniej urodzie, nosząca czarne ubrania. Wszystkie problemy zaczęły się w drugiej klasie liceum. Zaczęła źle sypiać, nauka sprawiała coraz większe problemy, straciła kontakt z wieloma osobami. Potem nadszedł ten lęk. Lęk, który dławił i nie dawał spokojnie oddychać. Czasami zdawało się, że to już jest częścią jej duszy, nieodłącznym elementem, który będzie już zawsze jej towarzyszył. Nie mogła już tego znieść, nie potrafiła racjonalnie myśleć, a każdy kolejny dzień stawał się męką. Tu po swoich osiemnastych urodzinach chwyciła za nóż. Zimnym ostrzem przejechała po nadgarstku, krew zaczęła spływać wolnym strumieniem, a ona zaczęła czuć ulgę. W końcu uwolni się od tego wszystkiego. Kiedy zaczęła słabnąć, pojawił się strach, którego nie mogła opanować i choć w tamtym momencie marzyła o śmierci, nie potrafiła przekroczyć tej bramy dwóch światów. Resztkami sił sięgnęła po telefon, aby zadzwonić do rodziców. Obudziła się w szpitalu z ogromnym bólem i żalem, że stchórzyła. Diagnoza  brzmiała: zaburzenia depresyjne, osobowość lękliwa, unikająca. Rodzice nie mogli w to uwierzyć, depresja zawsze kojarzyła im się z jakimiś traumatycznymi wydarzeniami, a tymczasem córka, dla której zawsze chcieli jak najlepiej, jest chora. Co zrobili nie tak? Zaczęli pytać siebie, nie mogąc zrozumieć, że to choroba. Takim ludziom o wiele trudniej będzie być szczęśliwym. Ona jednak była, przez pół roku trwała w takim stanie, jakby zapomniawszy o swoich problemach. Śmiała się głośno, zaczęła ubierać kolorowe sukienki i po raz pierwszy od dawna uwierzyła, że życie może być piękne, pełne blasku. Dziś jednak czuła się zraniona i oszukana, jak jeszcze nigdy. Znów dni stały się ciężarem, a noce przepełniał lęk i smutek. Otarła łzę spływającą z policzka i okryła się kołdrą. Może lepiej byłoby skoczyć? Zastanawiała się, co byłoby, gdyby nie Michał, ten mężczyzna, który podszedł do niej na moście. Być może w końcu zebrałaby się na odwagę, aby zakończyć swoje życie, kiedy jednak zobaczyła go, nie mogłaby to uczynić. Był wysoki, męski, a zarazem taki troskliwy, ze smutkiem w oczach i pewną tajemnicą, którą się z nią podzielił.
    Musi być wspaniałym człowiekiem, pomyślała.
  Jedyne czego żałowała, to, że już nigdy się nie spotkają.

    Następnego dnia Laura była już w pociągu, kierując się w stronę Łodzi. Siedząc samotnie w przedziale, założyła słuchawki i zaczęła wpatrywać się w mijający krajobraz za oknem. Lubiła pociągi, zawsze znajdywała wolny przedział i w towarzystwie muzyki oraz dobrej książki, pokonywała kilkugodzinną podróż. Jutro znów musi iść na uczelnie. Coraz częściej zastanawiała się, czy jest sens dalej to ciągnąć. Była już na trzecim roku, a mimo tego, nie zdołała ani trochę zafascynować się swoim kierunkiem studiów. Trafiła na niego trochę przypadkowo, twierdząc, że politechnika być może na coś się przyda. Jednak noce spędzone z matematyką i fizyką przynosiły jeszcze gorszy efekt. Nienawidziła tych okropnych sal wykładowych, kolegów z roku, przechwalających się, niczym nastolatkowie, ile wypili na imprezie poprzedniego dnia, ćwiczeń z analizy w poniedziałek o 8 rano. Mimo wszystko, nie rezygnowała, choć męczyły ją te studia, nie potrafiła podjąć żadnego kroku. A może warto byłoby w końcu robić, co się kocha? Z pewnością, pomyślała.

    Jej tajemniczy wybawca w tym samym czasie właśnie przekroczył próg bełchatowskiej hali. Nie rozglądając się nigdzie, skierował swoje kroki wprost do szatni. Był prawie spóźniony, więc przyśpieszywszy, natychmiastowo znalazł się u celu. Rzucił torbę w kąt i zaczął przebierać się w treningowy strój. W szatni nie było nikogo, prócz Kłosa i Zatorskiego, którzy zawzięcie dyskutowali na temat nowej gry komputerowej. Michał jedynie uśmiechnął się lekko, słysząc sprzeczkę przyjaciół. Ci to mają dopiero problemy, pomyślał. Nie zawiązawszy nawet butów, udał się na siłownię, mając nadzieję, że będzie pierwszy od Nawrockiego. Tak też się stało, nie dostrzegając nigdzie trenera, opadł na ławkę. Czuł się fatalnie; przespał dziś może jedynie dwie godziny. Długo nie mógł zasnąć, a rano musiał wcześnie wstać, aby zdołać dotrzeć do Bełchatowa na popołudniowy trening. Za kilka dni czeka ich ważna potyczka z Rzeszowem i musi być w jak najlepszej formie. Potem zaś zgrupowanie w Spale i Puchar Świata w Japonii, na którym musi pokazać, że jest wart miejsca w reprezentacji. Wiosną zrezygnował z kadry, postanowił zająć się swoim zdrowiem, słynęła na niego fala krytyki, jako, że Winiarski gwiazdorzy i nie chce grać w kadrze, woląc pieniądze od reprezentowania barw narodowych. Musiał więc pokazać tym wszystkim, którzy już go przekreślili,  jak bardzo się mylili.
-Rany Winiar, wyglądasz jakbyś chlał bez ustanku całą noc? – z rozmyślań wyrwał go głos Mariusza Wlazłego- Ile tanich win obaliłeś? Przyznaj się natychmiast!
-A co, zazdrościsz, że po raz kolejny żona wzięła pod pantofel i nawet browara nie dało się wypić?- odgryzł, uśmiechając się ironicznie.
-Pieprz się, Winiarski.
Michał jedynie wzruszył ramionami, wstał ze swojego miejsca i udał się w stronę trenera, który właśnie wszedł na siłownię. Lubili z Mariuszem się droczyć i choć gdyby ktoś z zewnątrz usłyszał ich rozmowy, nie pomyślałoby, że ta dwójka ma 28 lat. Oni mimo jednak ciągłych droczeń, pozostawali od prawie dziesięciu lat dla siebie najlepszymi przyjaciółmi, a ich żony i synowie, byli dla siebie niczym rodzina.
-Winiar, idziesz z Kurkiem na wywiad telewizyjny po  treningu- zwrócił się do niego Nawrocki.
    Zajebiście, jeszcze tego brakowało.

    Był wieczór. Laura siedziała z kubkiem gorącej kawy w dłoniach. W tle płynęła muzyka: Hello darkness, my old friend, I've come to talk with you again. Wczorajszego wieczora o tej porze był on, tajemniczy mężczyzna, o oczach niemal bez dna. I choć noc była ciemna, nie dało się nie zauważyć tego błękitu, na który padało światło latarni. Zaczęła żałować, że nie poprosiła go o żaden kontakt, co prawda podała mu swój łódzki adres, lecz znając życie, pewno już go nie pamięta. Był kilka lat starszy, pewno miał swoje życie, być może rodzinę, nie potrzebna jest mu niestabilna emocjonalnie, popadająca w pesymistyczne nastroje dziewczyna, nie wiedząca czego chce, od życia.
-Laura, nie zamulaj, obejrzyjmy jakiś serial- usłyszała głos Agaty, swojej współlokatorki.
Choć światło zaświeciło się, a zamiast muzyki, zaczęły do jej uszu dobiegać słowa jakiegoś dziennikarza, nie przestała siedzieć w swojej pozycji, z nogami na parapecie, dalej wpatrując się w mrok ulicy.  Kątem ucha dosłyszała mężczyzną wypowiadającego się po drugiej stronie ekranu. Miał bardzo ładny głos, podobny do Michała. Uśmiechnęła się, myśląc, że to jedynie jej wyobraźnia na siłę przywołuje postać tamtego mężczyzny i odruchowo odwróciła głowę w stronę telewizora, a to, co ujrzała, przeszło jej najśmielsze oczekiwania.
-To niemożliwe…

***
Jest kolejny rozdział, trochę nudny i beznadziejny, ale nie mogłam od razu przejść do kolejnego spotkania. Mam nadzieję, że jakoś da się przez to przebrnąć. A ja tymczasem muszę przebrnąć przez chemię, której jeszcze nie ruszyłam. Czasami naprawdę mam wrażenie, że za dużo na siebie wzięłam.
Martwię się o Skrę, bardzo się martwię...